Winda

Miasto.

Czy to w nocy, czy w ciągu dnia zawsze budzące skrajne uczucia.

Miasto jako zbiorowość.

Miasto jako społeczność.

Wreszcie, miasto jako wizja architekta.

Był czas, kiedy na osiedlu bloków z wielkiej płyty nikt nie kłopotał się urządzeniem jakim jest winda. Bloki miały to do siebie, że były niskie, pięciopiętrowe. Szczęśliwym zrządzeniem losu ludzie starsi mieszkali na najniższych kondygnacjach, tak więc brak wind nie stanowił szczególnej przeszkody dla mieszkańców. Równie fortunnym zrządzeniem losu mieszkańcy osiedla żywili względem siebie niespotykaną sympatię i zawsze można było liczyć na pomoc sąsiada.

Jednak nie w tym rzecz, ludzie nie mają tu znaczenia. Nie mają go również wszystkie, z wyjątkiem jednego, bloki. Wyjątkowym wydawał się być blok 11.

W bloku numer jedenaście mieszkała mała Florcia, która jak każde dziecko miała tę specyficzną cechę charakteru, która nakazywała jej dorastać o wiele szybciej niżby chcieli tego rodzice.

Kiedy skończyła szesnaście lat, znana teraz wśród rówieśników jako Flo, doszła do tego momentu w życiu, kiedy hormony nakazują młodym ludziom próbować rzeczy nowych, nieodkrytych i często otoczonych niesławą – nad czym usilnie pracują rodzice.

Flo miała to szczęście, że urodziła się w czasach upadku systemu komunistycznego i obecnie zarówno w jej, jak i osiedlowym życiu zachodziło wiele zmian. Florka modernizowała i rozbudowywała na bieżąco zasoby stanika, blokowisko dorobiło się w tym czasie wind.

Zdeterminowana żeby spróbować czegoś nowego Flo zgodziła się na ważną misję, nieco jeszcze infantylnie, aby być pierwszą mieszkanką, która skorzysta samodzielnie z nowoczesnej windy i wygłosi obiektywną ocenę na temat tego środka transportu.

Pech chciał, że hormony wraz z żołądkiem postarały się dostarczyć dziewczynie dodatkowych przeżyć jakimi są nudności. Niezrażona jednak, przebyła całą drogę z parteru na piętro piąte, jak również szaloną trasę w dół. Tak też mimo częstych nieprzyjemności Flo nauczyła się korzystać z windy, jednak tylko w ramach pięciu pięter.

W wakacje zdarzyło się, że Flora odwiedziła rodzinę w jeszcze większym mieście. Niczym buława bezimiennego marszałka górowała nad miastem konstrukcja futurystycznego wieżowca. Turystów zachęcano do odwiedzin w kawiarni usytuowanej na szczycie buławy. Kawiarnia ta, poza lokalizacją na szczycie mogła pochwalić się również panoramicznym widokiem na całe miasto, gdyż zajmowała całe ostatnie piętro.

Jak na młodą dziewczynę przystało Flo postanowiła skorzystać z okazji i nie byłoby w tym nic zdrożnego, nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż nie była jeszcze na to gotowa. Na szczyt wieżowca można było dostać się tylko w jeden sposób – windą. Flora zdawała się ignorować głos, który podszeptywał jej jakoby piętro dwudzieste piąte było pięć razy poza jej zasięgiem.

Niestety głos miał rację, Flora już między piętrem piątym a szóstym zdołała wydusić z siebie w kierunku innych pasażerów jedynie skład ostatniego posiłku, co zrobiła w sposób nader naturalistyczny.

Flora zrezygnowała. Zrezygnowała z jazdy windą w swoim bloku. Osiedle nie wydawało się już takie przyjazne. Starsze panie zyskały możliwość nagabywania sąsiadów pod pozorem za głośnego pożycia małżeńskiego. Element społeczny, który upodobał sobie spożywanie trunków wysokoprocentowych, postanowił zaanektować przestrzeń życiową w windach.

Flora bała się wind, podziwiała ich możliwości, to jak daleko mogą człowieka zabrać. Wiedziała też, że odrobina wiary i samozaparcia, poparte najtańszymi środkami farmakologicznymi, mogłyby zaprowadzić ją w miejsca, których nie znała. Miejsca bliskie, a jednak stanowczo inne. Flora bała się wind.

W wieku lat dwudziestu sześciu, doroślejsza już nieco, Flora odwiedziła ponownie swoją rodzinę. Budynek w kształcie symbolu władzy marszałkowskiej nadal górował nad miastem.

Flo uzbrojona w lek przeciwdziałający skutkom choroby lokomocyjnej powzięła zamiar, wedle którego miała napić się kawy spoglądając na miasto ze szczytu wieżowca.

Wieżowiec faktycznie stał, windę zmodernizowano. Budynek wykupiło inne konsorcjum, na szczycie obradował zarząd międzynarodowej spółki. Winda nadal tam była, Flora była zdolna pojechać na piętro numer dwadzieścia pięć. Nie mogła.

3 komentarze do “Winda

  1. peanuut

    zastanawia mnie jedno – skad ty kurde czerpiesz inspiracje, zeby pisac tego typu teksty ;p

    Odpowiedz

Dodaj komentarz