Archiwa miesięczne: Luty 2008

Alternatywnie

Alternatywnie

Słońce z wolna przebijało się przez obłoki miejskiego smogu. Promienie odbite od kopuły wzniesionej nad Platynowymi Balkonami tworzyły artystyczne refleksy. Nocne życie Warywszwach powoli cichło, przychodziła kolej na dominację populacji jasności. Opodal stał rozpasły Pałac, rzucając cień na przechodniów i nie zdając sobie sprawy jakie to pozbawione Kultury.
Z racji wakacji młodzież sennie włóczyła się po ulicach, nie do końca jeszcze pewna swoich głów i nóg. Jedni kaca leczyli, inni dopiero ku niemu dążyli. Tak oto warstwa pasożytów i nierobów ukazywała, że oni tez potrafią pracować na zmiany. Kilku innych niosąc skrzynki z piwem udowadniało, że wolą pracę na akord. Jeszcze inni z braku pieniędzy w grupowym budżecie nie mogli legalnie nabyć napojów wyskokowych, a z racji tego alkohol pojawiał się sam, wprost ze źródeł znanych tylko bezrobotnym.
Jedna z takich grupek odprawiała właśnie piwomagiczne praktyki nad ostatnią siatką napoju bogów.

– Jestem fanem alternatywy, wszelakiej! – Edek uważał również, że jest ekscentrykiem, na dowód czego nosił majtki na spodniach – wszystkie zespoły ze światowej czołówki kopiują same siebie! – ważny to argument – następuje powolny regres jak i sukcesja słabych dokonań, wprost proporcjonalna do ilości młodych i pozbawionych wysublimowanego gustu nastolatków! – Po połowie piwa język mu się dziwnie rozwiązywał. Wpadając w krasomówczy stan używał nieznanych normalnemu sobie wyrażeń i sformułowań.
– Otóż, zatem, takoż – chwyt, wypełnienie czasu, w którym myślał nad koncepcją zdań – zaiste! – olśnienie. Przy okazji zachwyt zebranych kolegów.
– Jak już prawiłem, jestem oddanym słuchaczem alternatywy. Sam nie wiem w zasadzie na czym alternatywność tej jakże alternatywnej muzyki polega, ale… Bo tak kurwa ludzie tagują na lascie! – wymienienie nazwy jednego z czołowych serwisów doby nowoczesnego internetu było uważane za niepodważalny argument. Co społeczność to w końcu społeczność!

– A ja, a ja, a jaa… – Marianka będąc emo zawsze miała problemy z poczuciem wartości i musiała sama siebie uświadamiać, że w ogóle istnieje.
– A ja… Boże jakie to smutne! – Rzeczywiście, Tadeusz rozbił ostatnią butelkę – i coś Ty na Boga i Przenajświętszą Matkę Jezusową Jedyną Zbawicielkę Od Zła Wszelakiego uczynił?

– Marianka, a weś przypomnij sobe czemu jeteś obecnie bezdomna – Tadeusz mimo swego bluźnierstwa stał twardo na nogach, jeśli nie liczyć tego, że leżał w kałuży zawartości swego żołądka.
– Jesteś świeszo wysmażona ateistka! Ot co. Olaboga! – Tadek jak przystało na imiennika sławnego Papy Dairekt’ora znał wiele powiedzonek związanych, choćby luźno, z Bogiem.

– Idziemy do centrum – padło hasło. Wszyscy zebrawszy się do kupy, dosłownie i w przenośni chwycili się za ręce. Emo przy Edku, punk przy skinie, a Mietek z ręką przy rozporku.
Tak oto hałaśliwa ferajna, złożona z jakże dziwnych i antagonistycznych osobników ruszyła w kierunku Platynowych Balkonów, przy okazji wpadając do pralni z zapytaniem czy ten oto tramwaj jedzie na Bełkotów.